Cyfrowa historia
Użycie komputera i internetu to dziś oczywistość. Trudno sobie wyobrazić jakąś dziedzinę życia, gdzie wynalazki te nie znajdowałyby zastosowania. Komputery na dobre weszły także do warsztatu historyka. Czy potrafimy jednak wykorzystać jego wszechstronne możliwości? Okres pandemii dodatkowo pokazał, jak ważne są kompetencje informatyczne. Jak przygotowujemy młodych adeptów historii w tym zakresie?
Duży dystans
Na naszych oczach dokonuje się rewolucja, która nie ma nic wspólnego z klasycznym jej opisem. Nie upadają rządy, tłumy nie idą na barykady, nie dochodzi do rozlewu krwi.
„Zwrot cyfrowy” trwa już od kilkunastu lat. W sposób radykalny zmienił nasze życie. Narzędzia cyfrowe leżą niemal na każdym stole (jeśli nie, to określa się taką sytuację mianem wykluczenia cyfrowego). Stały się stałym elementem naszej codzienności.
Podobnie jak w każdej rewolucji, tak i w tej proces przechodzenia z jednej epoki, analogowej, do drugiej cyfrowej nie odbywał się w sposób bardzo widoczny, poprzez ostentacyjne zerwanie ciągłości.
Zmian pod wpływem szybkiego rozwoju technologii nie jest rzecz jasna problemem nowym. Od XIX wieku w powieściach pisarzy science fiction pojawiały się wizje świata zdominowanego przez maszyny, wiek XX, zwłaszcza jego druga połowa, taki obraz jeszcze wzmocnił. Co to oznacza dla warsztatu historyka?
Czy tylko maszyna do pisania
Początki cyfryzacji w badaniach nie były (i nadal nie są) wyraźne. Jeden z nas pamięta, gdy początkowo wprowadzenie komputerów związane było z dużymi obawami.
Jednym z takich wymownych przykładów było pozostawianie służbowego sprzętu w oryginalnych kartonach i zamykanie w szafach. Z dużą rezerwą podchodzono też do sieci internetowej. Na jednym z ważnych posiedzeń, które miało zdecydować o przyłączeniu do niej, padła słynna wypowiedź (jej autora miłosiernie przemilczmy), że historyk pracuje za pomocą kartki i ołówka.
W następnych latach było już jednak coraz lepiej, o trudnych początkach szybko zapomniano. Komputer wyparł szybko klasyczną maszynę do pisania. Wysyłanie / odbierania emaili stało się oczywistością, podobnie jak korzystanie z różnego rodzaju wyszukiwarek. Nasza praca przyspieszyła pod pewnymi względami.
I komputer, i ołówek z papierem
W ostatnich latach rośnie zainteresowanie wykorzystaniem narzędzi cyfrowych w warsztacie naukowym historyka w sposób, nazwijmy go, systemowy (a nie „partyzancki”, charakterystyczny dla początków cyfryzacji).
Mamy z roku na rok coraz więcej materiałów, także archiwalnych, które dostępne są w formie elektronicznej. Nasze komputery są coraz szybsze, do dyspozycji mamy nieograniczoną właściwie pamięć. Nie musimy już naszych danych gromadzić na dyskietkach ani nawet pendrive’ach (kto jeszcze o nich pamięta?), lecz możemy je przechowywać w chmurze.
Czy za tym rozwojem idzie w parze nasza refleksja metodologiczna? Jak zmienia się nasz tradycyjny warsztat? Jakie kryją się wśród oczywistych korzyści także niebezpieczeństwa?
Można odnieść wrażenie, że metody klasyczne, analogowe, funkcjonują z powodzeniem obok cyfrowych. Jednak te ostatnie nie są jeszcze odpowiednio wyzyskane.
W badaniach historycznych musi się więc także dokonać zwrot cyfrowy (kolejny w humanistyce w ostatnich kilkudziesięciu latach), którego negowanie nic nie da… Należy mu raczej wyjść naprzeciw.
Powinniśmy być w tym zakresie bardziej aktywni, w innym przypadku trudno nam będzie wkrótce uczestniczyć w międzynarodowym dyskursie historycznym.
Wymienione w rozmowie publikacje i materiały:
Sebastian Ligarski, „Major” Fydrych obchodzi Dzień Dziecka, „Rzeczpospolita”, 27.05.2021.
Muzea uczelniane. Katalog, Warszawa 2017.
Polki w Ravensbrück. Szkice biograficzne na temat różnorodności historii prześladowań oraz przeżytych doświadczeń, pod red. Gudrun Schroeter, Tł. z języka niemieckiego Dorota Danielewicz, b.m. 2021 (broszura jest dostępna także po niemiecku i angielsku).
Złotów 1370-2020. 650-lecie miasta, opracował Joachim Zdrenka, Toruń 2020.
Guido Koller, Geschichte digital. Historische Welten neu vermessen, Stuttgart 2016.