Jednym z największych osiągnięć ludzkości jest tworzenie, przekazywanie i przechowanie informacji. W ostatnich kilku dziesięcioleciach czas i przestrzeń związane z informacją skurczyły się do global village. Wydarzenia z jednego miejsca planety są odbierane w czasie rzeczywistym w innym miejscu, często oddalonym o tysiące kilometrów. Co robimy z tymi informacjami? Jak wpływają one na nasze postrzeganie świata i bliskiego otoczenia? Czy potrafimy dzielić je na ważne i mniej ważne? Jak sobie z nimi poradzą przyszli historycy?
Historia długiego trwania
Jednym z podejść badawczych historyków jest śledzenie procesów w ich długim trwaniu. Wiele zjawisk historycznych, zwłaszcza z zakresu kultury, wymyka się jednemu okresowi, epoce, nie mówiąc o kadencji polityka. Początków trzeba szukać nierzadko daleko w przeszłości, w dodatku głęboko pod podszewką tzw. historii wydarzeniowej, skupionej na łatwym do zaobserwowania fakcie. Nie jest to metoda bardzo popularna, choć miała swe dni triumfu w historiografii dzięki francuskiemu środowisku badaczy (tzw. szkoły „Annales”, od pierwszego wyrazu tytułu słynnego czasopisma tej grupy). W czasie rozmowy nawiązujemy do tego podejścia i chcemy wskazać na korzyści z jego stosowania.
Informacja i sposób jej traktowania jest jednym z takich zjawisk, które wymyka się prostym wyjaśnieniom. Towarzyszyła człowiekowi zawsze. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że tworzenie, przekazywanie i magazynowanie jej jest jednym z największych osiągnięć ludzkości. Przekaz informacji właściwie stworzył cywilizację.
Informację i obchodzenie się z nią doskonalono przez tysiąclecia historii.
Była / jest ważnym środkiem budowania relacji między jednostkami i wspólnotami komunikacji interpersonalnej czy też międzynarodowej. Nie tylko ludzka mowa ulegała stałym modyfikacjom, od samego początku starano się stworzyć warunki utrwalania i magazynowania przekazywanej z jej pomocą wiedzy. Słusznie zauważono, że wiedza o dziejach rodu, ludu, narodu jest stałym elementem budującym tożsamość, bez tej wiedzy przerwane są wszelkie kody kulturowe, a wspólnota się rozpada.
Początkowo wiedzę utrwalali szamani, mędrcy, czy – by użyć tego określenia – mnemoni. Upowszechnienie się różnych form zapisu informacji od rysunków w jaskiniach aż po wynalezienie druku czy dzisiaj e-chmury zrewolucjonizowało sposoby przechowywania wiedzy, wyparło wcześniejsze formy i szerokie zakresy wiedzy uczyniło własnością powszechną, łatwą do zdobycia.
Loca credibilia
Używanie naszych wizji dzisiejszego świata, jedynie w stosownie zdegradowanej formie, jako modelowego przedstawienia wcześniejszych epok jest jednym z częstych błędów osób zajmujących się historią. Nasi przodkowie byli konfrontowani z podobnymi tzw. problemami życiowymi, ale każda epoka, co koniecznie trzeba podkreślić, miała swoją specyfikę.
Wbrew wyobrażeniu o powolnym krążeniu wiedzy, informacja potrafiła się bardzo szybko roznosić w starożytności i średniowieczu. Ówcześni przykładali do tego wielką wagę, a posiadanie wiedzy było jednym z wyznaczników elitarności. To prawda, że dzisiaj mamy do czynienia z demokratyzacją informacji, praktycznie każdy ma do niej dostęp (jeśli nie zna języka może bez problemu użyć jednego z narzędzi internetowych do tłumaczenia itd.), ale nie każdy potrafi ją wykorzystać w sposób zgodny z jej charakterem – i jej wiarygodnością. Wcześniej informacja była zastrzeżona dla wybranych, którzy więcej czasu poświęcali nie tylko na jej tworzenie, ale i na odczytywanie i analizę.
Jednak już w średniowieczu istniała potrzeba funkcjonowania miejsc, instytucji, które szerszym grupom społecznym dawałyby dostęp do informacji wiarygodnej. I nie chodzi tu o informację o charakterze sakralnym, lecz wiedzę definiującą prawne i gospodarcze relacje życia codziennego. To miały zapewniać tzw. „loca credibillia”. Mogły się znajdować w siedzibach książęcych czy klasztorach. Te „miejsca wiarygodne” to instytucje, które wytwarzały dokumentację prawną uważaną za wiarygodną przez fakt potwierdzenia pieczęcią takiej instytucji. Tam też przechowywano pamięć o działaniach prawnych i odtwarzano te działania z dokumentacji w razie potrzeby.
Wiarygodność, zaufanie społeczne do tych instytucji było podstawą wszelkich działań, także prawnych (umowy i inne). Podawanie fałszywych danych było surowo karane. W ten sposób oddzielano informacje prawdziwe od fałszywych i chroniono się przede wszystkim przed tymi ostatnimi. A ponieważ takim miejscem mogła zostać jedynie instytucja szczególnego zaufania publicznego, szczególnej rangi w życiu społecznym – kancelaria książęca lub królewska, klasztor, dwór biskupi – odpowiednio wysokiego znaczenia nabierała informacja wiarygodna.
Ruminare
Obecnie nie posiadamy instytucji powszechnie akceptowanych „loca credibillia”, choć wciąż starają się nimi być uniwersytety. Tym bardziej z większą uwagą należy podchodzić do jakości przekazywanej informacji. Już w szkołach należy uczyć obchodzenia się z różnymi typami danych, zwłaszcza gradacji ich (informacja ważna i drugorzędna) i odróżnienia prawdziwych od fałszywych, czy w ostatnim czasie tak „modnych” fake newsów.
Innym sposobem jest sięgnięcie do już sprawdzonych metod, choć w ostatnich latach często zarzuconych. Jedną z nich jest „ruminare”, czyli „przeżuwanie”. Była to jedna z form obchodzenia się z informacjami preferowanych przez średniowiecznych mnichów. Oznaczała ona głęboki namysł, spokojną i wnikliwą, wielostronną analizę poznawanych informacji. To swoiste „przeżuwanie” jest koniecznie także i dzisiaj. Niektóre informacje mają krótki żywot, inne przez tygodnie nie schodzą z porządku dziennego. Wyrobienie sobie zdania, ustosunkowanie się do nich, wymaga czasu, a wszyscy żyjemy pod presją natychmiastowej reakcji. Oczywiście, nikt z nas nie musi postępować jak średniowieczny mnich, ale zachowanie pewnego dystansu, pozyskanie czasu do namysłu i dobrowolna separacja od potoków informacji (i pseudoinformacji) chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
Zapraszamy do odsłuchania naszego podcastu #2historyków1mikrofon