Historia jako zakładnik strachu?

Zacznij słuchać

Dla historyków nadeszły niełatwe czasy. Wyzwania, z jakimi jesteśmy konfrontowani, wykraczają poza standardowe w świecie nauki. Kto wie, czy nie są to wyzwania podobne do tych, z którymi byliśmy konfrontowani przed 1989 rokiem. Jaką rolę pełnią i jakie znaczenie mają historycy w społeczeństwie? Jak ustrzec się przed próbami ze strony państwa ograniczania wolności badań i zmuszania do uprawiania historii „dworskiej”? Katalog podobnych pytań można niestety rozwinąć. O wadze problemu przekonały nas niedawne wydarzenia związane z procesem wytoczonym z powództwa cywilnego dwojgu znanych historyków. Jak uchronić się przed poczuciem strachu, które może towarzyszyć badaniom tzw. „trudnych tematów”, często niewygodnych dla państwa, wstydliwych dla społeczeństwa?

Braki warsztatowe

Nie umawialiśmy się co do lektur, a okazało się, że byliśmy zgodni w naszym wyborze. Zainteresowały nas publikacje, co do których podnoszono różne zarzuty, także dotyczące błędów warsztatowych.

Powinny być one przedmiotem dyskusji i krytyki naukowej. Mamy sporo możliwości ich prowadzenia, recenzje w czasopismach, publiczne debaty, wpisy w mediach.

Naturalnie mamy świadomość, że każdy może popełnić błędy. Historycy nie są tu żadnym wyjątkiem. Należy jednak odróżnić błąd nieumyślny od świadomego, zwłaszcza manipulacji z premedytacją (najczęściej pisania pod tezę).

W pierwszym przypadku taki błąd można naprawić, choćby poprzez sprostowanie, erratę, korektę w kolejnym wydaniu. Drugi problem jest bardziej złożony.

Dylematy etyczne

Prowadząc badania, często stajemy przed różnymi dylematami etycznymi. Nie jest to zagadnienie nowe. Przytoczyć można różne przykłady, także z historii najnowszej. Historia nie działa w oderwaniu od innych nauk.

Lekarze składają przysięgę Hipokratesa, której główne przesłanie zamyka się w krótkim, ale jakże istotnym zdaniu: „Primum non nocere” (Po pierwsze nie szkodzić).

Badania historyczne w ostatnich dekadach przeszły znaczące zmiany. W centrum uwagi stoją konkretne ludzkie biografie, zwykle także konkretne dylematy i postawy, które niekoniecznie sprostały wyzwaniom epoki.

Ale czy za każdym razem powinniśmy wymieniać takie postaci z imienia i nazwiska, jeśli pojawia się choć cień wątpliwości co do ich zachowań w przeszłości? Czy w miejsce jaskrawo sformułowanej generalizacji nie warto wykorzystać po prostu więcej danych statystycznych, a zamiast nazwisk posługiwać się opisem przypadku?

Przed laty jeden z nas uczestniczył w projekcie badawczym, którego celem było m.in. opracowanie wykazu Niemców wysiedlonych z pewnej dolnośląskiej wsi. Do dyspozycji miał księgi chrztów, małżeństw, pogrzebów.

W księgach chrztów podaje się – jak wiadomo – imiona rodziców. Księża w niektórych przypadkach podawali informacje, że dzieci rodziły się w wyniku gwałtu. W nawiasie wpisywali „żołnierz Armii Czerwonej”.

Czy było konieczne podawanie w edycji źródeł tych danych, skoro historycy nic nie wiedzieli o dalszych losach tych osób lub ich potomków? W tym konkretnym przypadku zrezygnowano z podania danych osobowych.

Podobnie mogłoby się zdarzyć, gdyby tematem były zbrodnie na ludności cywilnej, a gwałt do takich się przecież zalicza. I w tym przypadku interesowałoby nas zjawisko i skala, a nie konkretna osoba.

Rozstrzyganie kwestii historycznych przed sądem

Byliśmy zgodni, że stawianie historyków przed sądem za błędy, które popełnili nieświadomie, można uznać za jedną z form zastraszania. W ten sposób czyni się precedens, który ma ostrzec innych, zniechęcić ich przed podejmowaniem kontrowersyjnych, zwykle też badawczo trudnych tematów.

Jeśli do tego dojdą oskarżenia odwołujące się do kategorii tak trudnych do zdefiniowania, jak duma narodowa czy tożsamość narodowa, historyk w zderzeniu z machiną państwową staje się bezbronny.

Takie postępowanie państwa, którego częścią jest aparat sądowniczy, niewiele ma do czynienia z demokracją. W XIX wieku historia rozwinęła krytyczny warsztat, jej wyniki stały się weryfikowalne w stopniu większym niż wcześniej.

Zmienił się też jej cel. Odtąd nie miała być pochwałą osoby lub wspólnoty, lecz źródłem wiedzy o poczynaniach ludzkości, uwarunkowaniach ludzkich decyzji i ich skutkach.

Prawda dla historyków odgrywała kluczową rolę od starożytności, jednak od XIX w. stała się centralnym i bezwzględnie istotnym warunkiem weryfikującym jakość naszej pracy. Błędy wpisane są jednak w naukę, podobnie jak ich korekta.

Natomiast jeśli ktoś w sposób świadomy kłamie (co wykazuje krytyka takich dzieł), manipulując tym samym historią w konkretnym celu, wówczas postawienie takiej osoby przed sądem wydaje się uzasadnione, wręcz konieczne. Podobnie jak dzieje się w przypadku osób, które przywłaszczają sobie prace innych, dokonując plagiatów.

W obu przypadkach takie działania uderzają w centralną wartość naszego rzemiosła – w prawdę. Jednocześnie, jeśli ktoś chce poprzez strach lub przekupstwo ukierunkowywać refleksję badawczą, to chce cofnięcia czasu i jakości badań do poziomu niewyszukanej, dworskiej refleksji mniej lub bardziej zdolnych pochlebców.

Niech to będą historycy, politolodzy czy socjolodzy – nic nas nie zwalnia od rozstrzygnięcia, czy zgadzamy się na związane z takimi działaniami zgorszenie, które osłabia autorytet naszych dyscyplin i oddala nas od prawdy. Dla nas odpowiedź jest jasna.

Wymienione w audycji publikacje (w kolejności):

Jerzy W. Borejsza, Śmieszne sto milionów Słowian, wyd. 2 uzupełnione, Gdańsk 2016.

Kłopotliwe dziedzictwo? Architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce, pod red. Jacka Purchli i Żanny Komar, Kraków 2020.

Szymon Wieczorek, Galla Anonima opowieść o królu Bolesławie i ubogim kleryku. Moraliter, anagogice, allegorice, historice, Rzeszów, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, 2020.

Filip Springer, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, wyd. 2, Kraków. Karakter, 2020.

NEWSLETTER

Jeśli chce Pani/Pan być na bieżąco informowana/y o najnowszych odcinkach podcastu, prosimy o zapisanie się na bezpłatny newsletter i dołączenie do innych subskrybentów.
Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.
Udostępnij
Translate »