Zacznę od banalnej konstatacji. Każdy z nas potrzebuje akceptacji i … dobrego słowa, by rozwinąć skrzydła albo podnieść się po upadku. Z podcastami nie jest inaczej. Większość z nas to niezawodowcy. Z racji wykonywanego zawodu siedzieliśmy często po drugiej stronie. To my byliśmy „wypytywani”. Czy zawsze potrafiliśmy docenić trud dziennikarza, to temat na osobny wpis. Teraz kiedy sami tworzymy podcast, nie ma taryfy ulgowej. Musieliśmy przejść crash course, od nagrania po promocję. W takich sytuacjach akceptacja, dobre słowo są na wagę złota.
Zawód a hobby
Często jest tak, że z pożytkiem możemy łączyć wykonywany zawód z hobby. Granice między tymi dwiema sferami często się zacierają, zwłaszcza kiedy w każdym z nich mamy ambicje bycia dobrym.
W przypadku naszego hobby – podcastu wyzwanie było nie lada. Wybór sprzętu, pierwsze nagrania. Góra literatury do przejrzenia, kursy w internecie. Godziny, godziny dodatkowej pracy… Ale chyba, poza tymi wszystkimi pomocami, najważniejsza była rozmowa z dziennikarzami.
Z biegiem czasu zaczęliśmy inaczej postrzegać ich pracę, radio. Pewnego razu otrzymaliśmy nawet propozycję nagrywania w profesjonalnym studiu. Zrezygnowaliśmy z tego, być może czar naszego hobby by po prostu prysł?
Ciągniemy wózek dalej
Ważna rzeczą w podcaście jest interakcja. Kto wie, czy nie jest to najważniejsza cecha tego medium. Bardzo szybko zaczęliśmy otrzymywać pytania, pierwsze komentarze. Każdy odzew nas cieszył.
Od kilku dni jestem członkiem grupy na Facebooku „Podcast dla firm i freelancerów”, która jest administrowana przez dwie znane i cenione dziennikarki, autorki bloga i podcastu „Torba Reportera” – Katarzynę Błaszczyk i Hannę Bogoryję-Zakrzewską.
Grupa prowadzona jest bardzo profesjonalnie. Każdy znajdzie tu coś ciekawego, inspirującego, od dzielenia się problemami sprzętowymi po sam podcast, jego treść, dobór tematów, czy wykonanie. Obie Prowadzące dbają o wysoki poziom słowa.
Muszę przyznać, że po codziennej porcji różnych wpisów w mediach społecznościowych, często jestem zmęczony. Tu jest inaczej, czuję dopływ energii.
”Autorzy mają gadane”
Zamknięte grupy na Facebooku mają duże zalety. Członkami są osoby, które są zmotywowane wspólnym polem zainteresowania, przestrzegają warunków, chętnie dzielą się swą wiedzą, doświadczeniem.
Widzę duże zalety takiej formy interakcji. Czasami jedno słowo, krótki komentarz dają więcej niż stosy książek czy innych materiałów. Są formą potwierdzenia celowości naszego trudu.
Z drugiej strony rzeczowa krytyka jest jak najbardziej na miejscu, przyjmuje się ją z pokorą i bez żadnych podtekstów. Jestem bardzo ciekaw, jak będzie się rozwijać ta grupa w następnych miesiącach. I na koniec.
Dużo rozmawialiśmy ostatnio o ewaluacji i jej III części (opis wpływu). Czy wpis jednej z administratorek grupy, Hanny Bogoryji-Zakrzewskiej nie jest pięknym przykładem naszego skromnego oddziaływania (i zarazem rekomendacją?):